Wspomnienia - Szczegóły aktualności - Zespół Szkół Energetycznych w Lublinie

Tag img 08.01.2024, 13:42
Article heading icon

Wspomnienia

Dnia 4 września 2004 r. odbyły się obchody Jubileuszu 90-lecia Zespołu Szkół Energetycznych im. prof. Kazimierza Drewnowskiego w Lublinie. Uroczystość miała niezwykle podniosły charakter. Rozpoczęła się mszą św. odprawioną w Kościele św. Michała Archanioła przez Księdza Biskupa Mieczysława Cisło w intencji całej społeczności szkolnej oraz wszystkich tych, którzy przez lata tworzyli historię szkoły.

Następnie (już w budynku szkoły przy ul. Długiej 6) miały miejsce centralne uroczystości jubileuszowe, na które przybyło wielu znamienitych gości reprezentujących władze oświatowe i samorządowe, instytucje, zakłady i firmy współpracujące z Zespołem Szkół Energetycznych. Jubileusz rozpoczął dyrektor ZSE mgr inż. Włodzimierz Arciszewski okolicznościowym przemówieniem poświęconym burzliwym dziejom szkoły na przestrzeni 90 minionych lat. Wykorzystując prezentację multimedialną zaprezentowano w interesujący sposób historię i współczesność ZSE. Następnie uroczyście przekazano szkole Multimedialną Pracownię Językową. Jej fundatorami były czołowe zakłady i firmy energetyczne Lublina, których prezesami lub dyrektorami są absolwenci Zespołu Szkół Energetycznych. Swój udział w ufundowaniu pracowni miało Stowarzyszenie Elektryków Polskich oddział Lublin oraz Rada Rodziców ZSE.

Bardzo podniosłą częścią obchodów było wręczenie odznak Zasłużony dla Zespołu Szkół Energetycznych tym wszystkim, którzy w sposób szczególny przyczynili się do kształtowania wspaniałej, wieloletniej tradycji szkoły. Podkreślono, przy tej okazji, rolę i znaczenie stowarzyszeń oraz instytucji wspierających szkołę, będących także współorganizatorami i sponsorami obchodów jubileuszowych. Wśród odznaczonych znaleźli się między innymi Czesław Karwat i Roman Szkodziak, ludzie, którzy na co dzień współtworzą historię ZSE. Koledzy ci to władze (prezes i wiceprezes) lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Elektryków Polskich. Za przyczyną prężnie działającego w szkole Koła SEP (kierowanego przez Macieja Kurasia), co roku organizowane są dla absolwentów kursy i egzaminy na grupę kwalifikacyjną „E”. Stowarzyszenie organizuje także konkurs prac dyplomowych, w którym zawsze uczestniczą, a nierzadko otrzymują nagrody absolwenci ZSE.

Jedną z nowszych inicjatyw SEP są comiesięczne seminaria na tematy związane z energetyką. Młodzież chętnie bierze udział w tych spotkaniach. Czynnie wspieramy też ogólnopolską inicjatywę Olimpiady Elektrycznej i Elektronicznej EUROELEKTRA. Dwukrotnie odbyły się w ZSE zawody stopnia okręgowego, a w roku bieżącym uczeń Piotr Reja zakwalifikował się do ogólnopolskiego finału. Na dowód bliskich, codziennych kontaktów szkoła została odznaczona z okazji jubileuszu Złotą Honorową Odznaką SEP a pięciu członków szkolnego koła otrzymało odznaki srebrne. 

Warto odnotować, iż przygotowano na Jubileusz ciekawą publikację książkową obejmującą 90-letnią historię – od Szkoły Rzemieślniczej im. Stanisława Syroczyńskiego do Zespołu Szkół Energetycznych im. prof. Kazimierza Drewnowskiego. Jej uzupełnieniem była płyta CD z wieloma archiwalnymi zdjęciami ilustrującymi dzieje naszej placówki. Oba wydawnictwa cieszyły się dużą popularnością, szczególnie wśród absolwentów ZSE, którzy z wielkim zainteresowaniem i wzruszeniem odszukiwali własne nazwiska na listach klas, do których niegdyś uczęszczali.

Po części oficjalnej obchodów, zakończonej wystąpieniami zaproszonych gości odbyły się spotkania koleżeńskie oraz piknik na boisku szkolnym, podczas którego wspomnieniom i koleżeńskim żartom nie było końca. Dyrektorzy, nauczyciele (dawni i obecni), absolwenci, goście i sponsorzy- wszyscy stworzyli tego wieczoru jedną wielką szkolną rodzinę, dla której ważna jest i przeszłość, i przyszłość naszej szkoły.

Jolanta Trześniowska
Piotr Kurant

Wspomnienia absolwenta

RYSZARD WEILERRYSZARD WEILER
Absolwent Technikum Energetycznego 1965

Qouote icon
Moja Szkoła Mój ‘romans’ z Technikum zaczął się w czerwcu, albo w lipcu 1960 r. Wtedy odbywały się egzaminy wstępne. Jakie to było ważne wydarzenie ! Dopiero co świeży absolwent jeszcze wtedy siedmioklasowej szkoły podstawowej, a tu już trzeba się przygotowywać do egzaminów wstępnych. Najbardziej utkwił mi w pamięci chyba egzamin z matematyki. Były dwie komisje egzaminacyjne. W jednej z nich był p.Rakowski, który egzaminował z matematyki. Nie wiem skąd już wtedy wiedziałem, ale on miał delikatnie mówiąc opinie ekscentryka. Na dodatek okazało sie, ze wszyscy moi koledzy (których ojcowie na ogół pracowali w energetyce) byli w tej drugiej komisji, a tylko ja jeden u p.Rakowskiego. Blady strach na mnie padł i oczywiście prędziutko do taty, który był wtedy dyrektorem lubelskiej elektrowni. Czego się dla dziecka nie robi, tato poszedł do dyrektora p.Orlika. Niestety nic nie można było zrobić, bo chyba nie dałoby się uniknąć skandalu.
Wywołali mnie i stanąłem przed obliczem wysokiej komisji. Później się dowiedziałem, że przedstawiciel energetyki, który siedział (chyba jako obserwator) obok p.Rakowskiego, po cichu szepnął mu na ucho, że jestem jednym ze ‘swoich’, ale odpowiedź była : ‘już paru takich oblałem’. Całe szczęście, że ja tego nie słyszałem. W sumie nie było tak źle. Nawet pamiętam jedno z pytań: czyje pole jest większe – kwadratu o boku 10 cm, czy koła o promieniu 5 cm. Już po wszystkim p.Rakowski wybiegł na korytarz i zaczął krzyczeć: Weiler, Weiler ! Tym razem chyba mój tata się trochę przestraszył. A oto co usłyszał: gratuluje, pierwsza piątka ! Potem p.Rakowski uczył nas matematyki w pierwszej klasie. Od razu na początku powiedział nam żebyśmy się sfotografowali i na każdym, który odchodzi postawili krzyżyk. Jak się okazało, miał świętą rację. Na początku było nas w klasie 50 (do dzisiaj nie mogę zrozumieć jak nauczyciele sobie z nami radzili), a do matury doszło nas równiutko połowa.
Co prawda, to większość z nas dostała się na studia za pierwszym podejściem. Z p.Rakowskim wiąże się jeszcze inne wspomnienie. Nie wiem już dzisiaj dlaczego, ale panowała wśród uczniów opinia, że on nie lubi uczniów ze wsi. Oczywiście, że było ich nie tak mało i mieszkali często na stancjach (ciekawe kto dzisiaj jeszcze zna ten wyraz). Otóż ja siedziałem w jednej ławce z Zygmusiem Zającem, który pochodził z jakiejś małej miejscowości pod Lublinem. Jednego dnia p.Rakowski sprawdzał zadania domowe. Przechodził od ławki do ławki i sprawdzał zeszyty. Doszedł do nas i Zygmuś zaczął szukać tego zadania. No, ale co można zrobić, trochę trudno znaleźć coś, czego nie ma. W końcu mówi: „panie psorze, ja tego nie mogę zdybać”. Że świat się wtedy nie zawalił, tego ja do dziś nie mogę pojąć. Zygmuś dostał od razu za jednym zamachem 4 dwóje: jedną za brak zadania, jedną za kłamstwo, jedną na okres i jedną na zapas. Nie wiem czy to dlatego, ale o ile pamiętam, to Zygmuś był potem dobrym matematykiem. Przez następne lata, aż do matury uczył nas matematyki p.Zmysłowski. Ja osobiście bardzo go lubiłem i ceniłem. Potrafił chyba wszystkim wpoić zainteresowanie i zrozumienie do matematyki. Życzyłbym wszystkim uczniom we wszystkich szkołach , żeby mieli takich nauczycieli.
Parę lat temu, podczas wizyty w Polsce spotkałem się z nim i przedstawiłem mu mojego syna, który jeszcze wtedy był w średniej szkole, żeby chociaż przez indukcje trochę tej wiedzy matematycznej na niego spłynęło, ale to nie było takie proste. Polskiego od drugiej klasy do matury uczyła nas p.Jackowska. Nazywaliśmy ją Zosieńka. Ja z polskiego byłem dobry, ale jeden jedyny raz dostałem na klasówce dwóję. Tematem była Antygona. Ja bardzo lubiłem historię starożytną i byłem w temacie dosyć ‘oblatany’. Co się jednak okazało, że po prostu nie zdążyłem. Zanim przedstawiłem tło historyczne, zadzwonił dzwonek i nie zdążyłem dojść do właściwego tematu. Przy innej okazji rozwiązał się problem związany z ‘Panem Tadeuszem’. Otóż właśnie od p.Jackowskiej dowiedziałem się, że Gerwazy przesadził w swoim opowiadaniu i Jackowi Soplicy nie podano czarnej polewki. Potem jeszcze przez wiele let ten temat mi służył do rozpoczęcia najprzeróżniejszych dyskusji. Kiedyś przy okazji wpadło mi w ręce bardzo stare wydanie Pana Tadeusza i tam w przypisach znalazłem wyraźne potwierdzenie tego faktu. Tematem innej klasówki było napisanie listu do kolegi albo koleżanki, w którym trzeba było opisać jakiegoś polskiego wieszcza. Ja wtedy miałem sympatię, w Krakowie, która się nazywała Zosia. No więc zacząłem to wypracowanie – Kochana Zosiu…. Jakoś nie pomyślałem jak p.Jackowska może to odczytać. Zaraz muszę to opisać tej mojej właściwej Zosi, która mieszka dziś w Kanadzie.
Nasza klasa była dosyć zgrana, ale takimi aniołkami, to za bardzo nie byliśmy. Ja np. byłem specjalistą od grupowych wagarów. Sam jeden na wagary nie chodziłem, ale z cała klasą, to co innego. Cała sztuka była, żeby się za bardzo przy tym nie narazić. Trzeba było umieć wybrać odpowiedni moment. Na przykład jak były mrozy i chodziły słuchy, że szkoły będą na parę dni zamknięte. Jak nasza klasa sobie troszeczkę przyspieszyła to zamkniecie, to po powrocie już sprawa trochę ucichła i naczalstwo się tym specjalnie nie przejmowało. Innym sposobem było skrócenie ostatniej lekcji, chociaż nie u wszystkich nauczycieli to się udawało. Uczyliśmy się na dwóch zmianach. Jak ostatnia lekcja kończyła się ok. godziny 7 czy 8, to już mało kto miał cierpliwość siedzieć i się uczyć. Zresztą nauczyciele, którzy często byli po dniu pracy w przemyśle, też musieli być troszkę zmęczeni. Na jakieś 15 minut przed dzwonkiem ktoś dawał znak i wszyscy się zrywali i zakładali krzesła na stoły. Oczywiście taki był przy tym harmider, że nie było mowy, żeby usłyszeć czy dzwonek dzwoni, albo co mówi nauczyciel. Na dzisiejszej stronie internetowej Szkoły widać cały budynek łącznie z warsztatami. Otóż za tamtych czasów ten budynek był dopiero w budowie i my w ramach zajęć warsztatowych tez pracowaliśmy na tej budowie. Czyli można powiedzieć, że też mam tam swoją cegiełkę. Chociaż właściwie, to nawet więcej niż cegiełkę. Jak ? Całkiem po prostu. Ja mieszkałem przy ul. Długiej 6. Po latach numeracja się zmieniła i dzisiaj to jest właśnie adres szkoły ! Niech się nikt nie martwi, nie roszczę sobie praw własności. I tak pomalutku doszliśmy do 5 klasy i do matury.
Z maturą wiąże się też inna nie mniej ważna impreza – studniówka. Nas wtedy nurtowało jedno pytanie: z kim Wojtek Kanadys przyjdzie na studniówkę. Dlaczego nas to intrygowało ? Bo Wojtek już był wtedy żonaty, co nie było raczej częsty zjawiskiem. Jeden z nauczycieli, p. Chodorowski zawsze nam go stawiał za wzór: widzicie, nie zostawił dziewczyny samej, wziął za siebie odpowiedzialność i się ożenił. Wojtek przyszedł oczywiście ze swoją żona i wszystko było O.K. Jeszcze przed maturą chciałem się dowiedzieć, czy wybrałem właściwy zawód, chociaż nigdy specjalnych wątpliwości nie miałem. Była wtedy specjalna poradnia (psychologiczna ?), która takich porad udzielała. Podszyłem się pod ucznia ogólniaka i przeszedłem rozmaite testy. Ich zalecenia były: prawo albo pedagogika. Jak powiedziałem, że chcę na Politechnikę, to powiedzieli, ze też może być. Najciekawsze, że w końcu ich diagnoza okazała się słuszna. Skończyłem Politechnikę i pracuję w szkole.
Po szkole czas na studia. Mój rocznik był pierwszym rocznikiem dziennej WSInż w Lublinie. Od razu na początku nam powiedzieli, że nam dobrze dadzą w kość, bo pierwsze roczniki na ogół kształtują dobre imię uczelni. Wśród wykładowców było też paru nauczycieli z naszego Technikum, co nas znacznie podniosło na duchu. Na WSI skończyłem 3 lata. Wtedy nadszedł ten sławetny marzec 1968 i Polskę trzeba było opuścić. To nie było łatwe. Pożegnać się z językiem ojczystym, z przyjaciółmi, z kolegami, ze starymi kątami, ze znajomymi widokami i tym wszystkim co się składa na przeżycia człowieka. To wszystko ze świadomością, że to już na zawsze, z dokumentem podróży tylko w jedną stronę. Cóż, życie idzie dalej i trzeba się z tym pogodzić. Ja, taki zawsze wygadany staję się na nagle analfabetą bez języka w gębie. Nie znałem ani jednego słowa po hebrajsku, a nie jest to język podobny do żadnego, który znałem. Na pierwszych wykładach zrozumiałem tylko ‘dzień dobry państwu’ i ‘do widzenia państwu’. Wszystko pomiędzy – nic. Jednak w końcu jakoś to poszło, bo dzisiaj jestem nie mniej wyszczekany niż po polsku. Może świadczyć o tym taka drobna przygoda. W miejscach publicznych u nas ze względów bezpieczeństwa przechodzi się kontrolę i pytają o różne rzeczy.
Kiedyś przy wejściu na dworzec, żołnierka, która się tym zajmowała, zapytała mnie czy mam broń. Na to jej koleżanka popatrzyła się na mnie i jej powiedziała: on nie potrzebuje broni, wystarczy mu jego języczek. Widocznie była kiedyś moją uczennicą. Czasy się jednak zmieniają ,Polska się zmieniła i po latach można było przyjechać na wycieczkę. Za pierwszym razem nie dostałem wizy, ale za drugim- w r.1988 już dawali chyba wszystkim. Z bijącym sercem wylądowałem w Warszawie po 20 latach nieobecności. Oczywiście jednym z pierwszych miejsc, które odwiedziłem było nasze Technikum. Nie potrafię opisać co poczułem, jak w pracowni elektrycznej zobaczyłem projekt, który z Zygmusiem Zającem zbudowaliśmy jako projekt maturalny. Nasze nazwiska są na nim wyryte, to działa i uczniowie się na nim uczą ! Od tego czasu zawsze mówię moim uczniom, ze im życzę, żeby ich projekty tyle przetrwały ile mój. W sumie byłem już parę razy w Polsce i oczywiście za każdym razem pamiętam wpaść do szkoły. Nie wiem czy mi się uda przyjechać na jubileusz 90-lecia. Bardzo bym chciał, ale to z różnych względów nie jest takie proste. W każdym razie tego dnia będę na pewno myślami ze wszystkimi kolegami i nauczycielami, a także wypiję kielicha za wszelką pomyślność dla wszystkich. Bardzo serdeczne pozdrowienia dla wszystkich Rysiek
Ryszard Weiler,
 
 
 

Wspomnienia z obchodów 80 - lecia ZSEn

KRYSTYNA KASZEWSKA
nauczycielka języka polskiego
w Zespole Szkół Energetycznych
im. prof. Kazimierza Drewnowskiego w Lubline

Wspomnienie z uroczystości jubileuszowych 80 – lecia Szkoły
„Przeszłość jest to dziś, tylko cokolwiek dalej…”
C.K.Norwid.
Zbliża się kolejny jubileusz Szkoły. W atmosferę codziennego zabiegania coraz częściej wkracza zaduma i refleksja. Snują się wspomnienia, myślą sięgamy do uroczystości sprzed 10 laty. Bierzemy do rąk fotografie i staramy się jeszcze raz przeżyć to wielkie wydarzenie. Kronika szkolna pozwala przypomnieć szczegóły.

Uroczystość jubileuszowa 80-lecia Szkoły rozpoczęła się w Archikatedrze Lubelskiej w piątek 23 września 1994 r. o godz.10. Ks. Arcybiskup Bolesław Pylak odprawił Mszę św. koncelebrowaną wspólnie z dawnymi i obecnymi prefektami Szkoły. Kościół był wypełniony do ostatniego miejsca. Obecni byli dyrektorzy obu Szkół wywodzących się ze wspólnego pnia: Dyrektor Zespołu Szkół Energetycznych mgr inż. Włodzimierz Arciszewski oraz Dyrektor Zespołu Szkół Samochodowych mgr inż. Lech Sprawka. Przybyli dawni i obecni nauczyciele, zaproszeni goście, absolwenci i aktualnie ucząca się młodzież.

Msza św. połączyła obecnych w jedną wielką rodzinę, dla której Szkoła stała się instytucją naprawdę ważną. Dało się to zauważyć w geście przekazywania sobie znaku pokoju. Do tej atmosfery nawiązał Ks. Arcybiskup w swojej homilii. Szczególnie wzruszającym momentem było poświęcenie nowego sztandaru Szkoły ufundowanego przez absolwentów. Liturgię Mszy św. wzbogaciła orkiestra wojskowa.
Po zakończeniu uroczystości w Archikatedrze zebrani wymaszerowali do budynku Zespołu Szkół Nr 1 przy ul. Podwale 11. Maszerującym towarzyszyły melodie wojskowej orkiestry. Robiło to ogromne wrażenie na przechodniach, którzy ze zdumieniem spoglądali na tę nietypową manifestację.

O godz. 12 rozpoczęła się część oficjalna uroczystości dla dwóch szkół związanych wspólnymi korzeniami. Są to: Zespół Szkół Energetycznych i Zespół Szkół Samochodowych. Największa w Lublinie sala gimnastyczna z trudem pomieściła uczestników uroczystości. Zajmowaniu miejsc towarzyszył niesamowity gwar. Nic dziwnego, po wielu latach często spotykali się ludzie, którzy z trudem siebie rozpoznawali. Słychać było okrzyki radości, którym towarzyszyły serdeczne gesty, często nawet łzy wzruszenia. Wprowadzenie sztandarów uciszyło zebranych. Zagrano i odśpiewano hymn państwowy. Zapanowała cisza i nastrój uroczystego oczekiwania.

Dyrektorzy szkół powitali gości: Jego Ekscelencję Arcybiskupa Bolesława Pylaka, Leszka Bobrzyka- prezydenta m. Lublina, Pawła Bryłowskiego- wiceprezydenta m. Lublina, Tadeusza Doroszuka-v-ce kuratora K.O, M. Taraszkiewicza – dyrektora wydziału kształcenia zawodowego K.O, J. Szczepanowicza- wizytatora K.O, prof. M. Witkowskiego- prorektora Politechniki Warszawskiej, prof. J. Czajewskiego – dziekana Wydziału Elektrycznego Politechniki Warszawskiej, prof. K. Majkę – dziekana Wydziału Elektrycznego Politechniki Lubelskiej.

Do powitań włączyli się obecni gorącymi oklaskami. Atmosfera stała się niezwykle serdeczna. Wtedy prowadzący przedstawili rys historyczny szkół. Na sali zapanowała cisza. Z wielką uwaga wysłuchano historii. Na twarzach absolwentów widać było dumę, ukończyli przecież szkołę, która liczy się w panoramie miasta, która powstała w okresie, kiedy Polska po 123 latach niewoli odzyskała niepodległość. Czasy były trudne potrzebowano do pracy ludzi o solidnych kwalifikacjach. Takich specjalistów miała wykształcić szkoła, która powstała dzięki ofiarności ludzi o wielkim sercu i umiejętności wnikliwego oceniania istotnych potrzeb kraju i regionu.

Może wielu obecnych zadawało sobie pytanie – a co ja wniosłem do tego wspólnego dobra jako uczeń, absolwent, nauczyciel, dyrektor, pracownik administracji szkolnej… Tę zadumę przerwał wykładowca Politechniki Lubelskiej dr inż. Andrzej Zwoliński, syn wieloletniego dyrektora szkoły Romualda Zwolińskiego i przekazał przedwojenny sztandar, który jego ojciec przechował przez trudny okres wojny i okupacji. Krótki koncert chóru Politechniki Lubelskiej był zamknięciem historii wielkiej i patriotycznej.

Nowy etap w życiu szkoły

Nowy etap w życiu szkoły rozpoczął się od prezentacji patronów. Patronem Zespołu Szkół Samochodowych został Stanisław Syroczyński , Zespół Szkół Energetycznych przyjął imię prof. Kazimierza Drewnowskiego, znanego w kraju i za granicą inżyniera elektryka, profesora i rektora Politechniki Warszawskiej, prawego człowieka i gorącego patrioty. Odczytano pismo Kuratora Oświaty w Lublinie stanowiące akt nadania imienia. Dokument ten na ręce dyrektora Zespołu Szkół mgr inż. Włodzimierza Arciszewskiego przekazał dr Tadeusz Doroszuk – Wicekurator Oświaty w Lublinie.

Po ogłoszeniu obowiązujących od tej chwili nazw szkół delegacje absolwentów przekazały ufundowane przez siebie sztandary. Nowy sztandar Zespołu Szkół Energetycznych im. prof. Kazimierza Drewnowskiego ufundowany z okazji 80 – lecia istnienia szkoły na ręce dyrektora przekazali absolwenci: Mieczysław Taraszkiewicz, Marek Szczupak, Andrzej Wac–Włodarczyk, Tadeusz Ziółkowski. Sztandar jest piękny. A umieszczone na nim łacińskie hasło „ Ad Augusta per Angusta”, czyli „Do wielkich osiągnięć przez wąskie ścieżki”, jest ambitnym zobowiązaniem dla tych, którzy tę funkcję przejęli. 

Następnym wzruszającym punktem programu było wręczenie osobom szczególnie zasłużonym dla szkoły okolicznościowych medali pamiątkowych. Taki medal wysłano również spadkobiercom prof. Kazimierza Drewnowskiego p. Franciszce i Edwardowi Godlewskim zamieszkałym w Białymstoku. Ze względu na wiek i stan zdrowia p. Godlewscy nie mogli przybyć na uroczystości. Przysłali życzenia i pamiątki rodzinne dotyczące prof. Kazimierza Drewnowskiego. Następnie honorowi goście uroczystości składali życzenia i wpisywali się do kroniki szkolnej. Dyrektorzy obu szkół podziękowali za życzenia i za przybycie. Odprowadzono sztandary i około 15 tę uroczystość zakończono.

O godzinie 18 znowu spotkaliśmy się. Tym razem w budynku naszej Szkoły przy ulicy Długiej 6, gdzie w obecności licznie zebranych nauczycieli, absolwentów, uczniów i gości doc. dr inż. Leonid Kacejko, wieloletni i zasłużony nauczyciel, dokonał otwarcia izby pamięci poświęconej patronowi szkoły prof. Kazimierzowi Drewnowskiemu. Następnie przeszliśmy do auli szkolnej na tradycyjną lampkę szampana i poczęstunek . Zebrani podzielili się na małe grupy (roczniki, czy nawet klasy) odszukali swoich nauczycieli i wychowawców. Zaczęły się wspomnienia, opowiadania, żarty i serdeczności, jak w rodzinie po długim niewidzeniu się.

Spotkanie z okazji 80 – lecia Szkoły dobiegło końca. W prywatnych notesach pozostały nowe adresy, telefony. W domowych albumach ciekawe fotografie. A w sercach wspomnienia, odnowione przyjaźnie i uczucia.
Minęło 10 lat. Zbliża się okrągła rocznica. Przeglądamy fotografie, uświadamiamy sobie szybkość upływającego czasu i smutny fakt, że już nie ma wśród nas tych, których ceniliśmy, szanowaliśmy, z którymi związani byliśmy wielka przyjaźnią, którym wiele w życiu zawdzięczamy. Odszedł od nas mgr inż. Jan Kłopotek – człowiek, który ukończył naszą szkołę i przepracował w niej całe swoje zawodowe życie. Był kierownikiem pracowni elektrycznej, autorem wielu cennych opracowań szkolnych, v-ce dyrektorem, wychował wiele pokoleń energetyków i elektryków polskich. Był człowiekiem wszechstronnie uzdolnionym i niezwykle skromnym. Zostawił trwały ślad w życiu Szkoły, chociaż nigdy nie mówił o swoich osiągnięciach. Był człowiekiem niezwykle prawym, sprawiedliwym, życzliwym i pracowitym.

Doceniali to uczniowie, od których jednak wiele wymagał. Umiał być prawdziwym przyjacielem. Przyjaciół miał wielu, chyba nie miał wrogów. Znał sztukę stworzenia właściwych relacji z każdym człowiekiem – uczniem, nauczycielem, przełożonym. Nigdy nie stwarzał dystansu pokoleniowego – gdy wstąpiłam w progi naszej Szkoły, dzieliła nas różnica dwóch pokoleń. Zapamiętałam jednak jego serdeczność, ciepło, wewnętrzny spokój i łagodne poczucie humoru. Zawsze umiał być sobą, budził wielki szacunek. Mamy więc własnych bohaterów, od których możemy się uczyć, gdy jest nam trudno i ciężko. Współczesne życie charakteryzuje niepotrzebny pośpiech. Uroczystości rocznicowe są okazją, by uchronić przed zapomnieniem obraz lat, które przeminęły. Tak rodzi się tradycja.